Święta krew Jezusa – Hbr 9 – Marcin Pieczyński



Krew Jezusa – jej znaczenie w życiu chrześcijanina oraz jej moc to bardzo istotne kwestie. Krew ma bardzo istotne znaczenie w Bożym planie dla Jego dzieci – najpierw Izraela, potem przygarniętej trzody z pogan…

Już początek Biblii obfituje w rozlanie krwi – zwierzęcia, które “oddało” skórę na odzianie Adama i Ewy, po tym jak zgrzeszyli; dalej Kain i Abel, Abraham i Izaak, krew w Nilu, krew, a prawo Mojżeszowe – system ofiarniczy …… aż wreszcie kulminacja aspektu przelanej krwi, gdy staje się ona “środkiem płatniczym” za nasze grzechy na krzyżu…

Śmierć Jezusa na krzyżu i pełna zapłata za nasze grzechy jest czymś niesamowitym w swej mocy. To jedna strona medalu. Z drugiej patrząc, nie możemy przejść obojętnie obok faktu, że to my sami przybiliśmy naszymi grzechami Jezusa do krzyża i że fakt ten miał decydując wpływ na to, na co został skazany Pan Jezus. Bóg! Ten, któremu należała się i nadal należy chwała i cześć! Ten, który stwarzał nas – stworzenie; nie odwrotnie! Pamiętajmy i nie przechodźmy obojętnie obok faktu, że Chrystus opuścił Niebo, by przyjąć takie samo ciało, jakim my dziś dysponujemy. Odczuwające zimno, ból, strach, odrzucenie… Nie musiał tego robić dla nas – zrobił to z posłuszeństwa względem swego ojca. Lekcja nie tylko dla naszych dzieci, ale w kwestii posłuszeństwa Bogu – dla nas wszystkich. To On nie musiał być ciągnięty lub pchany na krzyż, ale poszedł tam sam, bez przymusu! To ze względu na Niego, gdy zapłacił Bogu wystarczającą zapłatę za ludzkie grzechy, na 3 godziny za ziemi nastała ciemność… bo światłość tego świata była przygnieciona grzechem! Czy zdajesz sobie sprawę, gdy tak bardzo cieszysz się, że krew Jezusa Cię oczyszcza, że Jego krew Cię zbawia, …. że Pan Jezus był wtedy najbardziej odrzucony i najbardziej samotny na całej ziemi? Może we wszechświecie? Decydując się “ubabrać się” w naszym grzechu spowodował, że nawet Ojciec odwrócił się od Niego, opuścił Go (krzyk na krzyżu!!!). To jasne – Bóg nie ma społeczności z grzechem, a więc do momentu, gdy przyjął zapłatę, do momentu, gdy krew Jezusa stała się „miłą wonią” dla Niego, musiał się odwrócić. Jezus w samotności zdany był na konfrontację z potężnym światem duchowym, przeciwnym Mu. Ale wygrał! Zwyciężył!

Tylko po co? Z Bożej perspektywy jest to jasne – by uratować nas i wybawić od wiecznego potępienia. Ale z naszej, ludzkiej perspektywy? Tylko żeby wyznać Jezusa jako Pana i Zbawiciela, odklepać formułkę, zebrać brawa i żyć jak wcześniej z pseudopewnością zbawienia? Żebyśmy dziś tylko poklepywali się po ramionach, uśmiechali do siebie i udawali, że wszystko zawsze jest dobrze? Czy po to, żebyśmy raz w tygodniu w miłej atmosferze porozmawiali sobie przy ciastku i kawie o jakichś mało znaczących sprawach i czym prędzej uciekli do domu? Wersja minimum jakości – maximum ilości!

Nie po to Pan Jezus stał się przekleństwem za nas! Nie po to został zabity w haniebny sposób! Mamy obowiązek bojować w Jego imię. Musimy zacząć od pokory i uznania, że bez Boga, bez Jego łaski i uświęcającej krwi nic nie możemy, nic nie znaczymy. Potem odwracamy się od swych grzechów! My nawróceni również każdego dnia nadal musimy odwracać się od swoich grzechów. Musimy stać się posłuszni Bogu i odrzucić wszystko, co nieczyste. Odrzucić wszystko, co nie przynosi Bogu chwały, choć nie koniecznie musi być złe; każdego bożka, który zabiera czas dany przez Pana i przeznaczony dla Niego! Każde działanie, które powoduje, że stajemy się jak świat; każde działanie, które zamiast odróżniać nas od tego świata powoduje, że stajemy się do niego podobni; walczmy bez ustanku o naszą Chrystusową tożsamość – jesteśmy przecież napełnieni Duchem Świętym! Co więcej nam potrzeba!!??!!